Poradnik praktyczny jak w pełni dobrych intencji zostać Pol Poltem


Właśnie obejrzałem sobie film o wojnie między Blur a Oasis.  Tak mnie jakoś wzięło po spotkaniu na piwie w barze Central. Spotkaniu z  gościem z pierwszego prehistorycznego składu Happy Mondays. Mieszkali przez jakiś czas z Bez'em - no w ogóle bym się nie spodziewał że jeszcze w zalewie syfu istnieją jakieś resztki madchesteru. I przypomniał mi się cały ten kolorowy i wspaniały strumień wariactwa. A wtedy You Tube  mnie skierowało na ten akurat film o różnicach w publiczności i rozwarstwieniu społecznym.
Co z kolei pozwoliło mi się zapoznać z historią/twórczością oasis której to tfurczości unikałem do tej pory z powodu zakładanej niskiej wartości artystycznej no  i dla higieny ogólnej ;). Ciekawie zarysowana była różnica która pozwoliła tej g..nej kapelce sprzedawać więcej płyt. Otóż wymarketingowano Blur jako zespół inteligencików a oasis jako autentycznych ladsów z przedmieściów. I stadność dałą im sukces. Bo byli swojscy i niewymagający. Takie muzyczne low bro. Od razu przypomina mi się idiokracja: "książki są dla pedałów". Albo dzisiejsze drecho-hipchłopy. Mniej więcej ten horyzont umysłowy.
Genialne są wywiady po latach. Gallagher w swojej rezydencji rozparty w fotelu w stylu późne rokokokokokokoko. Spedalony braciszek w ciemnych okularach pożyczonych od Joan Collins i najnowszym modelu pedalskiego dresika.
Po przeciwnej stronie Jarvis Cocker siedzący w pozycji zmemłanego świerszcza na łóżku czy Albarn z ukulele w sali pubu.
Lubię sobie myśleć jak bardzo jestem z ludu. Ale jednak wartości mam inne niż galagery tego świata. Co by nie mówić to Krwawa Małgorzata uwypukliła w GB za swoich rządów podział społeczny. Urodziłeś się Working Class to i takim umrzesz. PRL promował
Jeżeli mam taki wybór to wybieram I czy koniecznie musimy być wsadzeni między pretensjonalnymi dupkamni z ajfonami a  gośmi w majtach na wierzchu i znajomością trzech słów z których jedno to "joł".I się pozbyłem złudzeń co do swojej osoby.  Uważam się za socjalistę. Uważam że wszyscy ludzie powinni mieć równe możliwości. Ale w życiu nie czytałem masłowskiej i nie słuchałem oasis. Hip hop czyli dzisiejsza muzyka nizin społecznych to dla mnie jednak dno przed którym chciałbym bronić odbiorców. Gardzę tymi których dobro mam podobno na względzie. Taka jest prawda. Goście słuchający oasis budzą we mnie lekkie obrzydzenie- jak rozhisteryzowany pies ze świerzbem. Niby wiem że to właśnie on wymaga pomocy i opieki. I nawet mogę wyłożyć na leczenie. Ale do domu wziąć nie mam ochoty.
Wiem że to rzeczywisty obraz klasy robotniczej. rozumiem że człowiek z dołów społecznych nie był w stanie odmówić Blairowi wizyty w siedzibie na Downing street. I że otacza się tanim blichtrem bo skąd ma wziąć dobry gust. Ale jednak zachowuje się jak cham. I to chamstwo mnie mierzi. Co innego agresja przeciw salonom z pozycji obrzydzenia poziomem tych salonów. "Z góry" jak doradzał Gombrowicz. A co innego pokrzyczeć tylko tyle żeby się załapać.
Nie chodzi mi tylko o ten konkretny przypadek. Oszukiwałem się całe życie jak bohaterowie Wesela. że ja z ludem. A tymczasem to jednak en masse błeee- prostactwo takie samo jak elytki.
I sorki ta pogarda to wstęp do odczłowieczania- traktowania jak dzieci. Ja was nauczę bo ja wiem lepiej.
I Pol Pot gotowy. Bo to dla waszego dobra to mozna przywalić. No co? w domu to uchodzi. Pan Jezus rózeczką karać dzieci każe, nie? I takie rozczarowanie podmiotem a w końcu przedmiotem aktu rewolucji/wychowania prowadzi do terroru.
Barbarism begins at home to z kolei Morrisey.

Komentarze