Polak potrafi- pełen podziwu przedstawiam

biegam. Jako że crossfituję to biegam Pose'm i w tenisówkach. Łydki bolą no i wiadomo że to nie jest najlepsze obuwie żeby wygrywać. a jakie jest najlepsze? Buty startowe od zawsze były dla biegaczy a nie dla człapiących pedałów płci zresztą obojga. Normalesom wciskało się cholerne żelazka- (genialna zresztą nazwa) nabrałem się i ja w pewnym momencie. Nawet sobie asicsy żelowe kupiłem. Bo żeby oszczędzac kolana na zbiegach. Pomogło? g... a nie pomogło.
Chyba że firmie asics. W tych butach zawsze biegasz na piętę a wtedy żadnej amortyzacji nie ma a te 2-3cm pianki to se można ..no. Więc wiedziałem że to nie to. Mimo marketingowego bełkotu. Czyli co minimalizm? Może? Tylko że zobaczyłem znajomą pseudoalternatywną szpanerkę niebiegającą zresztą  w vibramach five fingers. AK nazywa takich ludzi Gady z Kosmosu i ja też tej warstwy społecznej nie znoszę więc na vibramy u mnie nie ma szans- nie widze zresztą żadnej przewagi nad halówkami. Jako boksujący biegacz halówki kocham i uważam za najfajniejsze buty ale.. rozwalają się od normalnego chodzenia momentalnie no i jak sie porządnie zwulkanizuje gumę we fabryce to wprawdzie wytrzymają dłużej ale przyczepność gorsza na ringu/sali sportowej. No i wreszcie trzecie "no i" to brak halówek tutaj na Teneryfie. To jak mam z Polski ściągac to lepiej kupię cos leciutkiego do biegania.
I sa nawet czasem Innov 8 na allegro ale a to nie zna sprzedający długości wkładki a to wysyłka niewiadomo ile. No i na razie trenuję w tenisówkach z Primarka(genialna inicjatywa ta sieć i kibicuję mocno- każda dziedzina potrzebuje swojej IKEI : Primark to modowa IKEA, Decathlon  to sportowa IKEA a LIDL to już zupełny IKEOWSKI odlot, naprawdę: słuchawki sportowe wytrzymały mi więcej niz markowe kupione za srylion, mikser zanim go kanaryjska szafka bez ociekacza nie zalała wodą był lepszy niz te drogie co to dostawaliśmy w prezentach(no nie żądajcie żebym za napis moulinex czy inne aeg płacił jak za zboże),  buty crivit ludzie chwalą na portalach biegowych naprawdę kupiec przemysłówki w Lidlu jest wart każdych pieniędzy).
Więc ciągle szukam butów dla siebie. Takich że po kilku przebiegniętych kilometrach nie będę się czuł jak sucker że swoimi pieniędzmi polepszyłem sytuację firmy której życzę śmierci w męczarniach. Czegoś co będzie lekkie i bez tych wszystkich durnych amortyzacji pseudościęgien w podeszwie i seksownych żeli. Czytam/szukam info na portalu bieganie.pl a tu:
POLAK POTĘGĄ JEST I BASTA.
No normalnie jak z jakiejś książki stymulującej dla akwizytorów("Możesz osiągnąć wszystko bez wysiłku w 16 godzin" czy coś takiego) albo też podręcznika "Jak z gumki recepturki zrobić zderzacz hadronów" pisanego przez nauczyciela McGyvera. Aż normalnie oniemiałem. To że marże są kosmiczne bo lemmingi łykną wszystko co modne to ja wiem. Buty minimalistyczne kosztują 500pln i więcej/ To weź takie za 50pln i Zrób To Sam. Nożem. Moze nie tylko nożem ale głównie. I jeszcze dla udowodnienia konceptu trzaśnij podium w prestiżowym półmaratonie. Ale jazda. Normalnie zazdroszczę zbierając szczękę z podłogi. Joł.
TO jest właśnie limitless.
No moje drogie troszkę już rozkłapciane i schowane pod łóżko asicsy co tak z przerażeniem patrzycie na moją prawą rękę? Że nóż? Tak trzeba, tak trzeba.
Aha i link wklejam: http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=37&t=21835



Komentarze